Maciej Brzeziński: Kierowca świadomy swoich braków to o wiele lepszy kierowca niż ten, który czuje się za kierownicą auta jak sportowiec
- Mogłoby się wydawać, że droga gminna jest bezpieczniejsza, bo na niej wypadek zdarza się co pół roku, a na autostradzie co tydzień. Nie jest - podkreśla dziennikarz.
- Dzisiejsze samochody są tak skonstruowane, że świetnie radzą sobie także podczas hamowania. Wyręczają kierowcę po wielokroć, ratując go przed niebezpieczeństwem - dodaje Brzeziński.
- Opona to element samochodu, który jest często niedoceniany. Okazuje się, że ogumienie klasy premium założone do starego samochodu, jeżeli jest on ogólnie sprawny, może sprawić, że auto będzie prowadzić się nieporównanie lepiej - zaznacza.
Emilia Padoł: Jak to jest, wszyscy w Polsce trochę szpanujemy brawurą na drodze?
Maciej Brzeziński*: Wszyscy nie, ale z pewnością wielu kierowców w Polsce jeździ szybko i agresywnie. I jest ich więcej niż na zachodnich drogach, ale niekoniecznie chodzi tu o szpan. I moim zdaniem sytuacja zmienia się na lepsze.
Skoro niekoniecznie o szpan, to o co?
Niektórzy kierowcy po prostu potrzebują większych wrażeń, a ich mózgi - silniejszych bodźców. Przyjemniej jedzie się z dużą prędkością niż powoli, prawda? W związku z tym wiele osób jeździ za szybko. Jazda zgodna z limitem prędkości, zwłaszcza gdy jest on niski, powoduje, że niektórzy po prostu się nudzą.
Zgodziłbyś się z tym, że potrzeba szybszej jazdy i większych wrażeń dotyczy przede wszystkim młodych kierowców?
Młodych zapewne bardziej, ale nie tylko. Inna sprawa, że kiedy młody człowiek jedzie szybko, to jest zazwyczaj bardziej niebezpieczny niż ten nieco starszy, który jedzie z dużą prędkością, ale jednak ma już doświadczenie praktyczne. Wie, czym grozi szybka jazda.
Wróćmy do szpanu. Czym kierowcy mogliby szpanować?
Czystym samochodem, ładnym samochodem…
A bezpieczeństwem?
Niestety bezpieczeństwo na drodze nie jest tematem tak seksownym, jak byśmy chcieli. Dla wielu nie ma ono nic wspólnego ze szpanem, i to nie tylko w Polsce. W Europie Zachodniej kierowcy starają się nie przekraczać dozwolonej prędkości o więcej niż 10, 20 km/h, bo kosztuje ich to majątek. Polscy kierowcy starają się nie przekraczać prędkości o 50 km/h, i to tylko w terenie zabudowanym, bo wraz z takim przekroczeniem pojawia się groźba utraty prawa jazdy. Natomiast szpanu w tym, że jeździmy zgodnie z przepisami, nie ma. Pojawia się czasem zdrowy rozsądek, ale on jednak nie jest czymś, czym ludzie lubią się chwalić.
Co twoim zdaniem jest kluczowe dla bezpieczeństwa na drodze? To przede wszystkim kwestia kierowcy czy może ważne są też inne czynniki?
Mnóstwo czynników! Jeśli chodzi o kierowcę, najważniejsze, żeby miał świadomość swoich braków i wad. Przykładowo jeżeli wiem, bo sprawdziłem to na szkoleniu, że nie jestem w stanie wyprowadzić samochodu z poślizgu, który pojawia się nagle, to unikam, jak mogę, wpadnięcia w poślizg, prawda? To jest rozsądne zachowanie ze strony kierowcy. Swoją drogą niewielu kierowców potrafi zapanować nad samochodem w poślizgu, choć wielu wydaje się, że to potrafią. Myślę, że prawdziwych fachowców od kierownicy jest wśród nas mniej niż jeden procent. Reszta w mniejszym lub większym stopniu zna podstawy obsługi auta. Na co dzień to wystarcza.
Faktycznie, wpadając w poślizg, większość kierowców nie wie, jak się zachować. Ale może dlatego, że nie są tego uczeni?
Nie są tego uczeni, to prawda. Ale zawsze mogą wziąć udział w szkoleniu, które w ciągu jednego dnia uświadomi im, jak niewiele potrafią. Kierowca jedzie na przykład na tor w Kielcach, tam, zbliżając się do gumowych słupków z niewielką prędkością, dostaje przez radio polecenie: zahamuj. Nie wyhamowuje, uderza w słupek, na koniec gaśnie silnik w aucie, które prowadzi. Po całym dniu szkolenia nauczy się co najwyżej, a może aż, hamować awaryjnie. Ale on już wie, jak mało umie, i w tym momencie możemy go zaliczyć do elity wśród kierowców. Kierowca świadomy swoich braków to o wiele lepszy kierowca niż ten, który czuje się za kierownicą auta jak sportowiec.
I znaleźliśmy coś, czym można szpanować - szkolenia.
To jest bardzo sensowna opcja. Bo naprawdę kierowcy jadą na szkolenie z prędkością 130 km/h, a wracając do domu, mają na liczniku co najwyżej 110 km/h. Nagle zrozumieli, jak mało potrafią, i uświadomili sobie, że o bezpieczeństwie w ruchu drogowym decydują detale. Jednocześnie wiedzą, że ich kolega czy sąsiad, którzy w takim szkoleniu nie brali udziału, są jeszcze mniej doświadczeni. To poprawia samopoczucie. Naprawdę!
Wracając do innych czynników, które mają wpływ na bezpieczeństwo…
Infrastruktura jest bardzo istotna. Na autostradach i drogach ekspresowych wypadków jest mniej. W jaki sposób to się liczy? Niemcy posługują się pojęciem „wozokilometra” - za jego pomocą liczą, co ile przejechanych przez pojazd kilometrów na autostradzie dochodzi do wypadku. Przykładowo na autostradzie w ciągu godziny przejeżdża 2 tys. samochodów, a na drodze gminnej 5. Mogłoby się wydawać, że to droga gminna jest bezpieczniejsza, bo na niej wypadek zdarza się co pół roku, a na autostradzie co tydzień. Nie jest.
A co z prędkością, z jaką w Polsce możemy jeździć po autostradzie? 140 km/h - czy to aby nie za dużo jak na naszych kierowców, nasze warunki i nasze samochody?
Moim zdaniem nie. Rzeczywiście w innych krajach dozwolona na autostradzie prędkość jest niższa, ale uważam, że u nas ten limit to taki wentyl bezpieczeństwa. Coś, co pozwala kierowcy się wyżyć, zmęczyć, bo człowiek po pewnym czasie jazdy z taką prędkością będzie zmęczony. W Niemczech limit ogólny jest niższy - 130 km/h - ale istnieje tam kilka odcinków autostrad, na których można wypróbować samochód, pojechać bez żadnych limitów. I to jest moim zdaniem bardzo w porządku. Naprawdę, jeżeli ktoś po autostradzie jedzie 140 km/h dobrym samochodem, jeżeli są dobre warunki, nie pada śnieg i deszcz, nie jest ślisko, to nie widzę w tej prędkości nic złego. Ale faktycznie trzeba pamiętać o warunkach, bo gdy pada śnieg, to nawet prędkość 100 km/h może okazać się zbyt duża. Temu limitowi musi towarzyszyć rozsądek kierowcy.
Wspomniałeś o dobrym samochodzie. Często chcemy zaszpanować naszym nowszym, lepszym autem, ale może w kontekście bezpieczeństwa to akurat ma sens? Bo produkowane współcześnie samochody są bardziej bezpieczne niż samochody 15- czy 20-letnie?
Z całą pewnością są. Kiedy sobie jeździmy po mieście starym samochodem, zazwyczaj nie dostrzegamy problemu. Ma on prawidłową przyczepność, jest w porządku. Ale gdy wyjeżdżamy na naprawdę śliską drogę, okazuje się, że w ogóle nie potrafimy jeździć takim autem, nawet kiedy jest ono sprawne. I to potwierdzają wszyscy kierowcy, którzy na co dzień jeżdżą nowymi samochodami i nagle muszą wsiąść do 15-letniego auta. Naprawdę systemy, które są dzisiaj pakowane do samochodów, robią kawał dobrej roboty. Niektórzy się zżymają, że ich nadmiar odbiera przyjemność prowadzenia, czasem trochę tak może być, ale jednak te samochody są w stanie rozwijać duże prędkości i przyspieszać tak, jak 20 lat temu robiły to tylko samochody wyścigowe czy rajdowe, a jednocześnie wybaczają kierowcy mnóstwo błędów. Mamy obecnie ogromne osiągi do dyspozycji. Jednocześnie dzisiejsze samochody są tak skonstruowane, że świetnie radzą sobie także podczas hamowania. Wyręczają kierowcę po wielokroć, ratując go przed niebezpieczeństwem.
Ale chyba nawet najlepszy samochód może okazać się zawodny, jeżeli nie został wyposażony w dobre opony…
Opona to element samochodu, który jest często niedoceniany. Spotkałem ostatnio znajomego, który do 15-letniego saaba zamontował nowe opony klasy premium. I nagle stwierdził: wow, jak ten samochód się prowadzi, jaki on jest cichy, jak świetnie hamuje, jak się klei do jezdni! Okazuje się, że ogumienie klasy premium założone do starego samochodu, jeżeli jest on ogólnie sprawny, może sprawić, że auto będzie prowadzić się nieporównanie lepiej. Z kolei kiepska opona będzie robić różne niespodzianki.
Kiedy zmieniać opony?
Zimówki - bezwzględnie przed pierwszym śniegiem. Zgodnie z zaleceniami producentów na opony zimowe powinniśmy się przesiąść, kiedy średnia dobowa temperatura powietrza spadnie poniżej 7 stopni Celsjusza. Trzeba mieć jednak świadomość, że opony są różne, samochody są różne, warunki, w których jeździmy, są różne. Najważniejsze: przed śniegiem i lodem. Ze zmianą na letnie warto poczekać trochę dłużej. Moim zdaniem marzec to wciąż za wcześnie, jeszcze może pojawić się śnieg i zrobić się bardzo zimno. Poczekałbym do kwietnia, nawet do początku maja, wszystko zależy od pogody.
Wierzysz w Wizję Zero? Myślisz, że ta idea, która zrodziła się w Skandynawii, jest możliwa do zaszczepienia także w Polsce?
Na pewno powinniśmy realizować jej założenia, niezależnie od tego, czy uda nam się je wypełnić w stu procentach i rzeczywiście nie będzie wypadków i ofiar. W latach 70. w Europie, Japonii i USA mieliśmy ogromną liczbę wypadków samochodowych, choć aut było znacznie mniej. Gdybyśmy wtedy ludziom powiedzieli, że liczba wypadków w niektórych regionach spadnie dziesięciokrotnie przy wzroście ruchu o 800 proc., to kazaliby nam postukać się w głowę. A to właśnie udało się osiągnąć.
*Maciej Brzeziński - dziennikarz motoryzacyjny z 23-letnim stażem, związany z redakcją tygodnika „Auto Świat”. Nie uważa, że jest dobrym kierowcą, twierdzi, że zna jedynie podstawy obsługi różnych maszyn jeżdżących. Autor książek o przepisach ruchu drogowego.