Początek i koniec „wojny na drogach”
- Pomiędzy 1970 a 2015 rokiem liczba zabitych pieszych w Niemczech zmalała 11-krotnie
- W większości krajów rozwiniętych szczyt liczby zabitych na drogach nastąpił około 1970 roku
- Wzrostowi liczby zdarzeń drogowych towarzyszy mniejsza lub stała liczba rannych
Jest rok 1970. W Europie, ale i m.in. w Japonii, od kilkunastu lat gwałtownie rośnie liczba samochodów na drogach, a co za tym idzie - także wypadków, w których jest wielu zabitych i rannych. Trend ten zaczął się kilka lat po II wojnie światowej i właśnie na początku lat 70. osiągnął apogeum. W Niemczech w 1970 roku doszło do prawie 1,4 mln wypadków, w których ponad 377 tys. ludzi zostało rannych, a ponad 19 tys. straciło życie. W tym samym czasie sytuacja wyglądała podobnie w Japonii, gdzie już prawie co piąty obywatel miał własny samochód. Jeszcze 10 lat wcześniej prywatny samochód był rzadkością; od 1955 do 1970 roku produkt krajowy brutto Japonii wzrósł 9-krotnie, co miało decydujący wpływ na rozwój motoryzacji. W Kraju Kwitnącej Wiśni popularność zyskał w tamtym czasie termin „wojna drogowa” za sprawą liczby ofiar, która do ok. 1960 roku przewyższyła liczbę zabitych i rannych w pierwszej wojnie japońsko-chińskiej.
Więcej szybkich aut
Skąd się wzięła „wojna drogowa”? Eksperci nie mieli wątpliwości: więcej aut to większy ruch na drogach i więcej wypadków. Dziś dodalibyśmy do tego: większy ruch na drogach to jedno, a nieprzygotowanie infrastruktury na rosnącą liczbę aut to drugie. Wówczas jednak nie było to takie oczywiste. Na przełomie lat 60. i 70. samochody były już stosunkowo szybkie, ale - z dzisiejszego punktu widzenia - bardzo niebezpieczne, pozbawione podstawowych systemów chroniących ludzi przed skutkami wypadków czy zapobiegających niebezpiecznym zdarzeniom.
Wystarczy uświadomić sobie, że pierwsze poduszki powietrzne kierowcy, początkowo dalece niedoskonałe, zaczęto montować w amerykańskich samochodach w pierwszej połowie lat 70. W zachodnich Niemczech Mercedes zaproponował airbag jako opcję w swoim flagowym modelu S (W126) dopiero w 1981 roku. Ciekawostką jest to, że pierwsi nabywcy samochodów z taką opcją musieli pisemnie potwierdzić, że świadomie wchodzą w posiadanie pewnej ilości materiałów wybuchowych, co w każdym innym wypadku wymagałoby specjalnego pozwolenia. Królowały jeszcze tradycyjne, niezwijane pasy bezpieczeństwa, montowane zresztą w wielu autach wyłącznie przy przednich siedzeniach. Na elektronicznie sterowany układ ABS trzeba było czekać do 1978 roku.
Odseparować i wyregulować ruch!
Żeby ratować sytuację, władze w wielu krajach (wielki problem z ofiarami na drogach dotyczył także Francji) zaczęły unowocześniać infrastrukturę drogową. Pojawiały się kładki dla pieszych, sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniach, policyjne pomiary prędkości, wdrożono też akcję edukacyjną zakrojoną na szeroką skalę.
Ponieważ natężenie ruchu na drogach szybko rosło, liczba wypadków w Niemczech wcale nie malała - do 1980 roku osiągnęła poziom niemal 1,7 mln zdarzeń. Przez dekadę liczba zabitych na drogach w ciągu roku zmalała jednak o 6 tys. - do 13 tys.
W Japonii w ciągu 11 lat (1970-81) liczba zabitych na drogach zmalała z ponad 16,7 tys. do 8,7 tys. ludzi i to pomimo to, że w tym okresie podwoiła się liczba pojazdów poruszających się po drogach tego kraju. Żeby ograniczyć liczbę ofiar, w 1970 roku powstał program rządowy, który zakładał edukację kierowców i zachęty do przestrzegania przepisów drogowych; te były zresztą na bieżąco udoskonalane i dostosowywane do warunków panujących na drogach. Poprawiano infrastrukturę drogową - liczba sygnalizatorów świetlnych wzrosła pomiędzy 1970 a 1980 rokiem z 15 tys. do 95 tys. W szybkim tempie budowano kładki dla pieszych, wierząc w to, że odseparowanie ruchu pieszego od samochodowego zmniejszy liczbę ofiar. Tak też było, w niektórych rejonach Japonii liczba zabitych zmalała kilkukrotnie. Okazało się jednak, że koszty są duże, a wygoda użytkowania takich przejść - mała. Jednocześnie budowano wielopoziomowe bezkolizyjne skrzyżowania, ronda i odseparowane pasy ruchu. W 1985 roku wprowadzono nakaz jazdy w pasach bezpieczeństwa na przednich siedzeniach podczas poruszania się po autostradach, rok później nakaz rozszerzono na wszystkie drogi. Dopiero od 2007 roku (całkiem niedawno!) bezwzględny nakaz jazdy w pasach dotyczy także osób siedzących z tyłu. Obecnie liczba ofiar na drogach Japonii w przeliczeniu na milion mieszkańców jest zbliżona do notowanej w Niemczech.
Niemcy - kraj „samochodowy”
W Niemczech od lat 70. XX wieku obserwuje się systematyczny - w ostatnich latach powolny - wzrost liczby zdarzeń drogowych. W 2015 roku było ich ponad 2,5 mln, przy czym liczba wypadków, w których są poszkodowani ludzie, oscyluje wokół 300 tys. Maleje jednak systematycznie liczba niebezpiecznych wypadków w przeliczeniu na pokonane „wozokilometry”. W 2015 roku w Niemczech zginęło na drogach 3459 osób, wliczając w to użytkowników wszystkich pojazdów i pieszych. W 2016 roku było to 3206 osób, a rok później 3177 (w 2018 roku znów nastąpił wzrost zabitych na drogach - do 3265 osób). Warto wiedzieć, że w Niemczech nie tylko jednak liczba zarejestrowanych pojazdów jest szczególnie duża (obecnie ponad 55 mln), rozwinięta jest też sieć dróg, a na drogach tych panuje bardzo duży ruch.
„Wojnę drogową” w większości krajów rozwiniętych wstępnie opanowano około roku 1980. Od tamtej pory, pomijając okresowe wzrosty, systematycznie maleje liczba zabitych na drogach. W Japonii liczba ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych jest dziś zbliżona do poziomu z 1950 roku - biorąc pod uwagę nieporównywalnie większy ruch na drogach, postęp jest imponujący.