Nadciąga kres anonimowości piratów drogowych
- Technikę wideo w motoryzacji zaczęto wykorzystywać na wyścigach na początku XX wieku.
- Od 2015 roku w nowych autach na masową skalę montowane są czarne skrzynki, tzw. EDR-y. Dzięki nim łatwiej jest ustalić przyczyny wypadków drogowych i kontrolować piratów.
- W niektórych krajach korzystają już z nich ubezpieczyciele i policja. Pojawienie się podobnych przepisów w naszym kraju to tylko kwestia czasu. Nieoficjalnie służby już teraz korzystaja z pomocy fachowcow „wyciągających” dane o przebiegu wypadków ze sterowników pojazdów.
Z kamerą wśród samochodów
Związków kamery i motoryzacji należy szukać w początkach przemysłu filmowego. Pierwsze wyścigi samochodowe nagrywano już w 1902 roku - jeszcze bez ryku silnika, ale w zamian ukazywano heroizm kierowców ówczesnych automobili i oddawano warunki, w jakich rozgrywano zawody: wszechobecny kurz, tłumy gapiów i bariery bezpieczeństwa wykonane ze słomy. Zwycięzcami większości wyścigów tamtego okresu byli kierowcy fabrycznego zespołu Mercedesa - nie było mocnych na nowy model Simplex zaopatrzony w pneumatyczne opony Continental.
Telewizja spopularyzowała sport motorowy. Kamera znalazła się w centrum wydarzeń. Rejestrowała zwycięstwa, porażki i śmiertelne wypadki. Nagrywanie kronik oznaczało koniec anonimowości kierowców wyścigowych. Dzięki swoim wyczynom stawali się sławni. Niestety, oprócz nich pojawili się i tacy, których umiejętności były, delikatnie rzecz ujmując, nijakie. Tropienie piratów drogowych stało się możliwe dzięki niemieckiemu wynalazkowi telewizji przemysłowej, który zaczęto wykorzystywać w kompleksie wojskowym już w 1942 roku. Dopiero w 1968 roku system ten pojawił się w przestrzeni publicznej. Miało to miejsce w Orleanie w stanie Nowy Jork.
Jakość nagrywania ówczesnych kamer przemysłowych nie dorównywała tym znanym z produkcji filmowej. Mimo to zapis pozwalał na rozróżnienie sylwetki pojazdu i numerów rejestracyjnych. Współpraca miejskiego centrum monitoringu z drogówką stała się faktem. Najważniejszą zaletą takiej współpracy było to, że można było zawęzić obszar poszukiwań niepokornego „ściganta” i tym samym obszar, na którym mogły wystąpić niebezpieczeństwa związane ze skutkami prowadzenia pościgu. To właśnie dzięki takiej współpracy możemy oglądać „kino drogi” w każdym serwisie informacyjnym.
Urządzenia nagrywające są także coraz częściej montowane w pojazdach. Tzw. kamerka samochodowa to nic innego jak rejestrator wideo, który zapisuje obraz na wymiennym nośniku pamięci. Nagranie często stanowi jedyny dowód niebezpiecznego i niezgodnego z prawem działania innych kierowców. Wyłudzanie odszkodowań to coraz większa plaga. Jak inaczej udowodnić, że kierujący niby „przypadkiem” hamował, a my nie zachowaliśmy odległości? Chyba że zamiast rejestratora wykorzystamy do nagrywania drogi własny telefon, co w sumie na jedno wychodzi.
Dar lotnictwa dla motoryzacji
Czarna skrzynka nie zawsze jest czarna, ale to w niej zapisywane są wszystkie parametry lotu - wysokość, prędkość czy nawet wychylenie steru kierunku. Po analizie danych typuje się przyczynę ewentualnej katastrofy. Podobny element wyposażenia znajduje się w samochodach.
Wynalazek ten działa na podobnej zasadzie do zasady działania urządzeń montowanych w samolotach. Podczas jazdy zbiera takie dane, jak:
- prędkość i stopień otwarcia przepustnicy;
- siła hamowania;
- kąt skrętu;
- prędkość;
- moment eksplozji ładunku napinaczy pasów i uruchomienia inicjatora napełniającego poduszkę powietrzną
- liczba osób przebywających w pojeździe w momencie zdarzenia;
- przeciążenia powstałe podczas zderzenia;
- sprawność mechanizmów pojazdu (odczyty z kontrolek);
- miejsce i czas zdarzenia.
W przeciwieństwie do rejestratorów wideo dane zapisywane są nie z całej trasy przejazdu. Rejestrowany jest jedynie kilkunastosekundowy fragment przed wypadkiem i kilkusekundowy po zdarzeniu. Co to oznacza w praktyce? Jest to forma zapisu ciągłego z jednoczesnym nadpisywaniem pamięci. Nowszy fragment zapisuje się w miejscu starszego nagrania. Dane są zabezpieczone przed ingerencją niepowołanych osób i nie wykrywają ich standardowe czytniki przypinane do gniazda OBD. Jednym z głównych producentów tych urządzeń jest Continental - marka znana głównie z produkcji opon, choć jest również dostawcą wielu innych technologii wykorzystywanych w przemyśle motoryzacyjnym.
Czarne skrzynki, czyli tzw. EDR-y (z ang. Event Data Recorder), są od kilku lat masowo montowane w większości fabrycznie nowych aut. Zapisują one wszystkie informacje potencjalnie przydatne przy wyjaśnieniu przyczyn wypadku. Od 2014 roku każde nowe auto w Stanach Zjednoczonych musi mieć taki rejestrator, a w Wielkiej Brytanii już prawie pół miliona kierowców wyraziło zgodę na montaż urządzeń z modułem GPS pozwalających firmom ubezpieczeniowym śledzić klientów za cenę dużo niższych stawek ubezpieczeń komunikacyjnych. W tej chwili nie ma jeszcze w Europie jasnych zasad prawnych, które regulują wykorzystanie EDR-ów, i ani polska policja, ani rzeczoznawcy oficjalnie nie korzystają z tych danych, ale wprowadzenie odpowiednich regulacji w tym zakresie to tylko kwestia czasu. Inna sprawa, że nieoficjalnei EDR-y są przeglądane przez prywatne firmy działające na zlecenie policji, ubezpieczycieli i prokuratury.
Koniec z anonimowością i wyłudzaniem odszkodowań
Czy nasz pojazd będzie pytał nas o zgodę na przetwarzanie danych? Może się nam wydawać, że o tym zapomniał, ale w praktyce każy właściciel auta wyraził na to zgodę, choć często nieświadomie - kliknął „zgadzam się”, nie czytając regulaminu np. nawigacji GPS. Nawet za kierownicą przestajemy więc być anonimowi. Nasz pojazd wie o nas coraz więcej: gdzie i z jaką prędkością jedziemy, ile osób z nami podróżuje, jak często wymieniamy olej i gdzie tankujemy. Nie, nie zachowa tego dla siebie. Przekaże to do ASO, a z czasem do ubezpieczyciela i oczywiście do drogówki. Samochód zacznie myśleć - jeszcze nie tak jak człowiek, ale utworzy pewne skróty i wzorce w procedurach programistycznych. Powoli zacznie za nas decydować i miejmy nadzieję, że nie spełni się przepowiednia z filmu „Ja, robot”.
Stosowanie tego urządzenia oznacza również korzyści dla ubezpieczycieli i wpływ na poziom cen składek. Na wyraźny wzrost cen polis mają wpływ nie tylko ceny części, ale także coraz większa liczba odnotowywanych kolizji, z których część to celowe wypadki, które wymuszono na innych uczestnikach ruchu, np. przez gwałtowne hamowanie. Na podstawie zebranych danych będzie możliwa ocena zasadności takich czy innych manewrów. Będzie to jeden z czynników decydujących o ujawnieniu rzeczywistego sprawcy i zasadności wypłaty odszkodowania.
Koniec anonimowości drogowych łobuzów wiąże się nie tylko z ryzykiem otrzymania mandatu czy pozbawieniem uprawnień do kierowania. W przypadku wybranych grup społecznych karą większą niż mandaty jest społeczne napiętnowanie, które ma znacznie poważniejsze skutki. Ot, choćby pozbawienie społecznego mandatu do pełnienia prestiżowej funkcji. Wszystko to dzięki temu, że pojazdy powoli stają się medium informacyjnym, które w przeciwieństwie do ludzi ma doskonałą pamięć. Niestety, pewna grupa osób chce to zmienić.
Czy nasze dane są bezpieczne?
Twórcami „cyfrowego alzheimera” w przypadku tego typu rejestratorów są hakerzy wynajęci przez handlarzy samochodów. Ich celem nie jest jednak przetwarzanie danych, lecz ich kasowanie w celu przygotowania do sprzedaży kolejnego „rodzynka”. Czarna skrzynka jako element zbierający dane z wielu czujników jest i będzie pod stałym ostrzałem ze strony hakerów wyposażonych w stosowny przewód i oprogramowanie. Należy jednak pamiętać, że producenci oprogramowania zawsze będą o krok przed hakerami.
W przypadku producenta pojazdu lub ubezpieczyciela „powypadkowe przetwarzanie” ograniczy się do przygotowania nowej oferty marketingowej. W praktyce będzie to oznaczało propozycję zakupu bardziej bezpiecznego samochodu lub oferty ubezpieczenia dostosowanej do potrzeb kierowcy. W przypadku tego rodzaju przetwarzania najistotniejszy jest i będzie czynnik ludzki i tu należy upatrywać ewentualnych wycieków. W tym wypadku znajdują zastosowanie przepisy nowej unijnej dyrektywy RODO, która reguluje sposób gromadzenia i przetwarzania danych, a sankcje z tego tytułu są wystarczającym elementem odstraszającym nieuprawnionych kolekcjonerów baz danych.
Jak pozostać anonimowym kierowcą?
To nie będzie możliwe. Musimy pogodzić się z tym, że część danych o nas będzie krążyć
w cyberprzestrzeni. Dostęp do nich będą miały różne służby. W zasadzie tylko od nas zależy, jakiego rodzaju będą to dane: czy będzie to kartoteka wypełniona pustymi rekordami w tabelach, a może wręcz przeciwnie - będzie pełna mandatów i tym samym nasza historia ubezpieczeniowa zapełni się zwyżkami. Co prawda punkty z rejestrów po pewnym czasie się kasują, ale tak naprawdę większość danych jest archiwizowana, gdyż te podlegają takim samym prawom jak papierowe dokumenty. Istnieje również ryzyko wycieku danych i ich upublicznienie. To najlepszy powód, żeby być ostrożnym kierowcą i spieszyć się powoli.